piątek, 13 lipca 2012

USC - co byśmy bez niego zrobili?

USC to nic innego niż Urząd Stanu Cywilnego.
Instytucja jak instytucja . Dla normalnego zjadacza chleba żadna rewelacja. Ot normalny Urząd, jak to inne.
Natomiast dla genealoga?  Jest to bezcenne źródło, które jednak okazuje się nie mające dna.

 Nie dość, że pomoc w USC jest darmowa (nie licząc kserokopii, fotokopii czy skanów), a na dodatek bardzo często mamy kontakt z miłą obsługą, ale nie zawsze musi być jakiś wyjątek ..

Moje poszukiwania sporo czasu polegały tylko na USC, bo na samym początku o Archiwach Państwowych nie wiedziałem, więc mailowo, listownie czy osobiście kontaktowałem się z Urzędami.

W Urzędach Stanu Cywilnego przechowywane są z reguły księgi za 100 lat od aktualnego roku, ale w przypadku mniejszych miejscowości były (nie wiem, czy są) prowadzone księgi wieloletnie, czyli np. jedna księga obejmowała zakres lat 1890-1920. 

Skoro księga zamknięta została w 1920, czyli 92 lata temu, to dane w niej zawarte (a na pewno jej część) są objęte Ochroną Danych Osobowych, więc w Archiwum Państwowym znaleźć się nie mogą, bo do ksiąg dostęp mieliby wszyscy.  100 lat od zamknięcia księgi minie w 2020, więc dopiero w tym roku (jeśli Urząd jest na bieżąco) księga znajdzie się w Archiwum.

Pisząc do Urzędu najlepiej podać także adres domowy, bo niektóre Urzędy nie odpisują na maile, ale nie napiszą o tym nigdzie.  Zdarzają się Urzędy, że odpowiedź pokazuje się już po kilku minutach.

Do niektórych USC piszemy po wiele razy, choć moglibyśmy zrobić to za jednym razem, ale dopiero po odpowiedzi o czymś sobie przypominamy, ewentualnie poznaje się nowe fakty, o które warto zapytać.

Nie pamiętam skąd znam datę urodzenia pradziadka (na pewno nie z USC), ale w tamtych czasach na terenie Galicji (niestety nie wszędzie) w aktach urodzenia wpisywano dziadków narodzonego dziecka i właśnie to byli moi pierwsi praprapradziadkowie znani mi z imienia i nazwiska. I dopiero w czerwcu 2012r. zdobyłem datę zgonu mojej praprababci (matki pradziadka, o którym mowa). Okazało się, że zmarła trochę ponad pół roku po porodzie , czyli w 1897

Są rzeczy, które mają wyższe priorytety, więc akt zgonu praprababci zbytnio mnie nie interesował i za dużo by nie wniósł (oprócz wieku w momencie zgonu), ale w końcu nadszedł i na to czas, więc poznałem i tą datę. Miałem nadzieję, że jednak mój pradziadek wychował się w "normalnej" rodzinie z obojgiem biologicznych rodziców, ale niestety mając 2 lata miał już brata, który podchodził od jego macochy. Sytuacja jest podobna, ale nie do końca. W 1924 rodzi się mój dziadek (syn wcześniej wspomnianego pradziadka), ale w 1926 (znów dwa lata) umiera jego matka w wyniku powikłań poporodowych .
Niecałe 5 lat później pradziadek bierze ślub ponownie i w tym samym rodzi się kolejne jego dziecko.

Co ciekawe - w akcie zgonu mojego pradziadka widnieje imię matki macochy zamiast imienia matki.  Zapewne ze względu na to, że zgon zgłaszała córka pradziadka z drugiego związku, więc w momencie  jej narodzin - moja praprababcia nie żyła już 36 lata.

Podsumowując - bardzo opłaca się pisać do USC - nas to nie kosztuje, a wyniki mogą być zaciekawiające.

Korzystając z okazji - w sobotę rano wyjeżdżam na dwa tygodnie do babci, więc nie będę aktywny nigdzie - ani na blogu, ani na facebooku, ani na forach genealogicznych.  Może dowiem się czegoś nowego od kogoś z rodziny? :)