Pierwszą niewiadomą dot. tej rodziny było i jest miejsce, a także czas zgonu pradziadka Witolda Sadzewicza. Wg rodzinnych opowieści miał on zginąć na granicy polsko-czeskiej w 1933 lub 1938 (dwie wersje). Długo szukałem, choć wiedziałem, gdzie mam szukać, ale informację o akcie urodzenia pradziadka dostałem z USC m. st. Warszawy (Wydział Ksiąg Zabużańskich), choć księgi z tego roku zostały dawno przekazane do Archiwum Głównego Akt Dawnych /AGAD/ w Warszawie.
Z aktu dowiedziałem się, że pradziadek urodził się 14 października 1901r. we wsi Jamki, a ochrzczony został w parafii w Torczynie .
Odległość między wsią Jamki, a parafią Torczyn wynosi 5km |
Miał on pięcioro rodzeństwa (czterech braci i jedna siostra).
Witold i jego siostra zostali ochrzczeni w parafii w Torczynie, kolejne dziecko w parafii w Horochowie, kolejnych dwóch braci znowu w Torczynie i ostatnie dziecko w samym sercu Wołynia - w Łucku.
Kiedy dokładnie przeprowadzili się do Zaturc? Tego dokładnie nie wiem, ale byli tam już na pewno w 1928, ponieważ właśnie wtedy umarł 14-letni Tadeusz Sadzewicz. 5 lat później w wieku 62 lat umiera głowa rodziny - Jan Sadzewicz, a w 1940r. umiera Stefania Sadzewicz (zd. Suchodolska). Wg aktu pozostawiła po sobie synów - Izydora i Bolesława. Nie wymienia się Witolda, Wiktora i Jadwigi.
Witold raczej na pewno nie żył. Wiktorowi rok wcześniej urodził się syn, natomiast o Jadwidze nie wiem nic..
Wiedziałem więc, kto jest rodzicami mojego pradziadka Witolda - byli nimi Jan Sadzewicz i Stefania Suchdolska. Dzięki książce ks. Żurka poznałem dokładne namiary na akt, a w nim dowiadujemy się, że
ślub odbył się w torczyńskiej parafii dnia 18 października 1898r. Jan Sadzewicz był 26-letnim kawalerem, synem Wincentego i Stanisławy z Jakubowskich małżonków Sadzewiczów, a Stefania Suchodolska była 22-letnią panną, córką Wincentego i Teresy ze Strzeleckich małżonków Suchodolskich.
Jan zamieszkiwał wówczas Folwark Sadowski (brak takiej miejscowości na starych mapach, ale znalazłem Wólkę Sadowską, która notabene pojawiła się w wspomnieniach babci, ale dokładniej nie wiem w jakim kontekście).
Wólka Sadowska należała do parafii Zaturce |
Co ciekawe - w tym samym roku, ale niecały miesiąc później (14 listopada) ślub bierze Józef Sadzewicz z Zaturc (lat 21) i Maria Krupińska z Kolonii Jamki (!).
Niby nic takie, ale matka Stefanii była z domu Strzelecka, tak i matka Marii także z domu Strzelecka - może siostry?
Pisałem kiedyś, że przeglądałem metryki parafii Torczyn za lata 60., 70. i 80. XIX wieku, gdzie nie było ANI JEDNEGO Sadzewicza, a nawet osoby o podobnie brzmiącym nazwisku. Oznacza to, że moja sugestia dotycząca wcześniejszego przynależenia do parafii w Zaturcach staje się coraz bardziej prawdopodobna, ale zawsze musi się znaleźć jakieś "ale". Brakuje ksiąg z okresu, kiedy mógłby urodzić się Jan Sadzewicz, co prawda mógłbym, ale zamawiać mikrofilmów już nie będę (w związku z planowanym skanowaniem metryk diecezji łuckiej w AGAD-zie), bo przejrzę je sobie na spokojnie w domu - bez limitów czasowych.
Folwark Sadowski należał do parafii Torczyn, o czym świadczy fakt, że kilkoro dzieci Justyna i Katarzyny Sadzewiczów były chrzczone w tejże parafii, a miejscowością narodzin był owy Folwark Sadowski.
Może było tak, że najpierw z Zaturc przybył tam mój prapradziadek Jan wraz z rodziną (?) albo sam, a po jakimś czasie zapoznał swojego kuzyna Józefa z kuzynką swojej przyszłej małżonki i w taki sposób odbyły się dwa małżeństwa w ciągu mniej jak miesiąca.
Lista ksiąg parafii Zaturce przechowywanych w Polsce. |
Kłopotem nie są tutaj te kilkuletnie luki w połowie XIX wieku, a prawie 60 lat na przełomie XIX i XX wieku. Według metryki małżeństwa Jana i Stefanii powinien się on urodzić w 1872r., a jak widać brak tego roku - najbliżej zachowany jest 1863, więc 9 lat wcześniej. Przy dobrych wiatrach mógłbym trafić na metryki urodzeń dot. rodzeństwa prapradziadka, a także ślub jego rodziców - gorzej jednak, jeśli był on pierwszym dzieckiem albo np. którymś z kolei, ale ślub wzięli w 1864 lub później i wtedy całkowita klapa, bo nic nie da się zrobić.
Pisałem do USC m. st. Warszawy w sprawie metryk zgonu rodziców Jana - Wincentego i Stanisławy, ale bez rezultatu, bo jak wspominałem brakuje wielu ksiąg, a praprapradziadkowie urodzili się na pewno przed 1855, czyli w 1922 mieliby po 67 lat, ale to jest wersja, gdy mieliby oni po 17 lat...
Wtedy ludzie umierali nawet na przeziębienie, więc mało osób dożywało sędziwego wieku.
Pisałem także o sprawdzenie w parafii Torczyn, gdzie metryki są bez żadnych braków do roku 1944.
Teraz nie pozostaje mi nic tylko czekać na jakieś skany z AGAD-u.
Post ten zacząłem pisać 3 września wieczorem, a dopiero dzisiaj kończę (wczoraj nie miałem na nic chęci).
Może to jakiś zbieg okoliczności, że zacząłem pisać o Sadzewiczach, ale wczoraj dostałem list, którego się nie spodziewałem. Był on wysłany z samego serca Wołynia - z Łucka. Pisałem do nich, czy byłaby możliwość uzyskania SKANU lub FOTOGRAFII aktu urodzenia mojej babci z 1929, ale odpowiedź była jak jakaś regułka, bo raz kolejny napisali, że stan fizyczny ksiąg nie pozwala na robienie KSEROKOPII.
Na szczęście wystarczą mi informacje, które mi podali ;)
Bardzo dobry post. Takie historie są ciekawe dla osób, które borykają się z podobnymi problemami w swoich poszukiwaniach. Mnie na razie historia oszczędza poszukiwań na Kresach, ale i tak przeszkód nie brakuje.
OdpowiedzUsuń