środa, 23 stycznia 2013

Pradziadek Witold Sadzewicz - czyżby uczestnik wojny polsko-bolszewickiej?

       Każdy podczas swoich poszukiwać trafia na mur. Jedni z powodu braku ksiąg metrykalnych, drudzy z powodu braku informacji o jakichkolwiek faktach z życia przodka/przodków.  Inni zaś z powodu braku dostępności do źródeł  (np. Kresowe Archiwa).
Ja jestem przykładem skumulowania trzech powyższych powodów, a to ze względu na to, że:

  • Nieznane są mi losy ksiąg metrykalnych parafii Zaturce, gdzie urodził się ojciec Witolda - Jan Sadzewicz, a także przypuszczalnie ślub brali tam rodzice Jana - Wincenty Sadzewicz i Stanisława z Jakubowskich.
  • Pradziadek zaginął bez wieści w 1938r., gdy jego dwie córki - Janina i Irena miały odpowiednio 14 i 8 lat.
    Dziesięć lat później zmarła jego żona - Salwina z domu Dąbrowska, więc jej córki miały kolejno 24 i 18 lat.
    Babcia Irena była już dwa lata po ślubie, czyli łatwo wyliczyć, że stanęła na ślubnym kobiercu mając zaledwie 16 lat.. (a wszystko za sprawą matki, która to przymusiła ją do małżeństwa z niekochanym mężczyzną).
  • Archiwum Państwowe w Łucku (gdzie nota bene urodziła się Babcia Irena) jest bardzo pomocne, ale niestety tylko w sprawie wypisania danych, a jak powszechnie wiadomo - dla genealoga najważniejszy jest papier - najlepiej kserokopia, która w 100% oddaje wszystkie detale metryk, czy różnych ksiąg.\
      W kwietniu zeszłego roku napisałem wiadomość do PCK.  Szczerze mówiąc, nie liczyłem na nic, bo wg rodzinnych przekazów pradziadek miał zostawić rodzinę, a zaraz po tym zginąć na granicy polsko-czeskiej, więc mając takie informacje, rodzina nie musiała go szukać, ale wiadomość, która przyszła po niespełna 5 miesiącach była dość ciekawa, bo okazało się, że pradziadek Witold i jego młodszy o 7 lat brat Izydor byli poszukiwani przez brata ciotecznego (czyli syna siostry matki), czyli innymi mówiąc - bliskiego kuzyna.
Jednak poszukiwania nie dały żadnego rezultatu, chociaż bardzo się dziwię, bo brat pradziadka zmarł w Polsce pod koniec 1979r.   W tej samej wiadomości napisali także, że "poczynili dodatkowe starania w tej sprawie", ale do dzisiaj nie ma odpowiedzi - może znowu mnie zaskoczą? :-)

     Nie tak dawno temu, bo zaledwie przedwczoraj napisałem do Centralnego Archiwum Wojskowego (CAW) w sprawie ewentualnych danych nt. mojego pradziadka.  Wiedziałem o trwającym tam remoncie, ale lepiej napisać i wtedy mieć pewność.  Odpowiedź nadeszła błyskawicznie, bo tuż przed południem, dnia następnego.   Gdy ujrzałem tego maila wśród kilku nieprzeczytanych, miałem wtedy tysiące myśli - odpisali szybko, bo nic nie mają lub dlatego, że nie mają jak, ale odpowiedź była zaskakująca! Uprzejmie mnie poinformowali, że w Kolekcji Akt Personalno-Odznaczeniowych 1918-1939 znajduje się karta na nazwisko Sadzewicz Witold. Jedna myśl - coś musi być na rzeczy! Dalsza część była już mniej radosna, bo poinformowali mnie, że teczkę będę mógł przejrzeć wraz z końcem remontu, czyli dopiero za dwa lata.  Jednak nadal się cieszyłem, bo oznacza to, że mają coś o moim pradziadku, o którym wiem tak niewiele... :( 


     Pomyślałem, że może pradziadek był odznaczony za jakąś walkę i dlatego też jego akta znajdują się w CAW-ie?   Najbardziej terenowo (Zachodnie Kresy) pasowała mi wojna polsko-bolszewicka, która miała miejsce w latach 1919-1921, więc zaczęła się, gdy pradziadek miał 17 i pół roku (prawie tak jak ja teraz), a gdy się skończyła miał 19 i pół roku.  Sprawdziłem więc miejsca, gdzie był toczone walki podczas tej wojny i wśród znanych mi miejscowości pojawił się Kowel.  Miejsce mi znane ze względu na to, że pradziadkowie mieszkali dość blisko, ale nie tylko - pamiętam, że poszukując fotografa, który zrobił zdjęcie pradziadka (to na początku post),
dowiedziałem się, że był to zakład A. Epsztejna, który miał swój zakład na ulicy Warszawskiej, a zdjęcie zostało zrobione na rogu Królowej Bony.



     Dzisiaj dowiedziałem się, że jedna z użytkowniczek portalu Genealodzy.pl  pod koniec listopada ubiegłego roku przesłała "zgłoszenie o udostępnienie materiałów" i po kilku dniach otrzymała list, a w nim kserokopie dokumentów, o które prosiła.   Postąpiłem tam samo i wysłałem jeszcze dzisiaj list do CAW-u.   Aż jestem ciekaw, jaka będzie odpowiedź .   Z całą pewnością opiszę to na blogu  : )

     Dotarła do mnie bardzo smutna wiadomość - 16 stycznia 2013r. w Nakle nad Notecią zmarła śp. Weronika Sadzewicz, żona brata pradziadka Witolda. Ostatnia, która mogłaby coś wiedzieć...



    Co do innych poszukiwań - jutro jadę do Archiwum, ponownie szukać w parafii Warta metryk dot. moich krewnych.



2 komentarze :

  1. Mam nadzieję, że zdobędziesz te dokumenty wcześniej - nie za dwa lata. Z drugiej strony pocieszający jest fakt, że masz już cokolwiek - punkt zaczepienia. Niecierpliwie czekam na wieści co ta tajemnicza teczka zawiera :)
    Przykro mi z powodu śmierci p. Weroniki :( Niestety taka już kolej rzeczy..

    Pozdrawiam,
    Gumisiek.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za te miłe słowa :)
    Ja również niecierpliwie czekam na wieści z CAW-u ;)

    Co do Cioci - no niestety. Taka jest, jak piszesz kolej rzeczy. No cóż, nie zdążyłem Jej poznać. Ale jest to dowód na to, że trzeba odwiedzić najstarszych żyjących krewnych, bo nie znamy dnia ani godziny..

    Pozdrawiam,
    Marcin

    OdpowiedzUsuń