czwartek, 7 marca 2013

Historia dwóch sierot..

Dzisiejszy post poświęcony będzie moim prapradziadkom - Franciszkowi Boruniowi i jego żonie, Mariannie z Kselów.
Urodzili się oni w różnych miejscowościach, należących do dwóch innych parafii.
Franciszek Boruń urodził się dnia 28 marca 1839r. w Szałasie Nowym jako piąte dziecko 41-letniego Mikołaja Borunia i 32-letniej Franciszki z Fertów, o czym świadczy poniższa metryka chrztu:
Dnia 31.03.1839r. ochrzczony został prapradziadek Franciszek

W momencie narodzin Franciszka, żył jego jeden dziadek (po mieczu) - Marcin Boruń. Ten jednak umiera 11 dni przed drugimi urodzinami swego wnuka.  Od tego momentu miał tylko rodziców.
Mija kilka lat i w wyniku ostrej choroby zakaźnej jelit (zwanej dyzenterią lub czerwonką) umiera matka Franciszka - Franciszka z Fertów Boruniowa.  Zmarła dn. 23.04.1845r. mając zaledwie 38 lat.

Trochę ponad dwa i pół roku później we wsi nieopodal, bo w Długojowie rodzi się piąte (ostatnie) dziecko Wojciecha Xela i Marcjanny z Błońskich.  Marianna Xel urodziła się 18 grudnia 1847r.  Ojciec w chwili narodzin miał 32 lata, a matka 31.

Dnia 19.12.1847r. została ochrzczona moja praprababcia Marianna

Praprabacia Marianna urodziła się w dobrym momencie, ponieważ dane jej było poznać dwóch dziadków, a nawet prababcię (!).  Nie poznała jednak swoich babć, bo te zmarły na kilka lat przed narodzinami Marianny.  Babcia (po kądzieli) Klara zmarła w marcu 1842r. mając 46 lat, zaś babcia Agnieszka (po mieczu) zmarła na początku 1846r. przeżywszy 75 lat.

Dziewięć miesięcy i trzy dni  później (tj. 21 września 1848r.) umiera 50-letni Mikołaj Boruń,  Od tej pory prapradziadek Franciszek Boruń był sierotą wychowywaną zapewne przez jakąś bliższą rodzinę (bardzo możliwe, że przez kogoś z rodzeństwa Mikołaja). Łatwo obliczyć, że Franciszek miał 9 i pół roku, gdy jego oboje rodzice nie żyli.  Był małym chłopcem, więc zapewne jakoś już mógł pomagać w domu, czy na polu.

Niecały rok później, bo  19 września 1849r. umiera dziadek Marianny - Franciszek Xel, zmarł na 13 dni przed skończeniem 84 lat..    3 miesiące później (bez jednego dnia) umiera prababcia  Marianna mojej praprababci  Marianny. Dane było jej żyć 91 lat. 

Do roku 1853 był spokój, życie jakoś się toczyło.  Sielankę rodziny Xelów przerywa zgon najstarszego syna 3xpradziadków - Wojciech, zmarł kilka tygodni przed 16 urodzinami..   Mija rok, a nawet trochę więcej i na pięć dni po 39. urodzinach głowy rodziny, nagle umiera 38-letnia Marcjanna Xelowa, pozostawiła po sobie męża Wojciecha i czworo dzieci - Ludwika, Wincentego, Walentego i Mariannę.  Z racji posiadania takiej gromadki niepełnoletnich dzieci, Wojciech zaczął szukać kobiety, która zajęłaby się jego potomnymi, a także gospodarstwem, gdy on sam będzie na nich zarabiał.   Dokładnie 3 tygodnie po śmierci swej żony, zostają ogłoszone pierwsze zapowiedzi ślubu Wojciecha Xela z 23-letnią Franciszką Zapałą..

Mimo śmierci bliskiej osoby, trzeba żyć dalej i jakoś sobie radzić. Tak też było w przypadku tej rodziny, jednak fatum, co rok odbierało komuś życie z tej rodziny.  Nadszedł rok 1855 i wraz z początkiem lutego umiera 13-letni Wincenty Xel.   Strach się bać następnego roku, ale na to nic się nie poradzi.  22 maja tego samego roku, Wojciech Xel świętuje pierwszą rocznicę ślubu z Franciszką. Mija tydzień i umiera 15-letni Ludwik..   Wojciechowi pozostała tylko dwójka dzieci - 11-letni Walenty i 7-letnia Marianna.
Druga połowa roku mija już spokojniej.    Początek następnego roku jest w miarę szczęśliwy, bo rodzinę obiega informacja, że Franciszka spodziewa się pierwszego dziecka, które rodzi się 1 listopada 1856r.

Niestety mały Adaś nie nacieszył się długo swoim tatą, bo ten umiera 14 lutego 1857r.  zostawiając po sobie żonę Franciszkę (26 l.), syna Walentego (13 l.), córkę Mariannę (9 l.) i w/w syna Adama (3,5 mies.).

Data 14 II 1857r. to moment, gdy praprababcia Marianna zostaje sierotą. Jej przyszły mąż sierotą został mając tyle samo lat, co ona.  Widocznie nie był to przypadek...

No tak, rodzice nie żyją, a macocha sama wychowa dwójkę dzieci zmarłego męża?  Nie sądzę..
Na całe szczęście, przy życiu pozostaje dziadek (po kądzieli) Walentego i Marianny - Filip Błoński .
Można by powiedzieć, że to tylko moje domysły, bo dziadek żył, a przecież nie musiał się opiekować, bo wnuków miał multum, ale nic z tych rzeczy!  Dotarłem do pewnego dokumentu z 1863r., gdzie Filip Błoński wymieniany jest jako dziad i opiekun:

Życie Filipa też jest bardzo ciekawe. Pierwsza żona była moją praprapraprababcią, a żyli ze sobą całe 30 lat.  Po jej śmierci żeni się z Teklą z Gołębiów, z którą żyje prawie 13 lat i na koniec Marianna z Dudów, ta jednak go przeżywa, jednak razem przeżyli 20 lat!   Sumując wszystkie te lat, ogółem rzecz biorąc, Filip Błoński był w związkach małżeńskich przez ponad 63 lata ! Do tego dodać 2,5 roku wdowieństwa :D

Filip dożył sędziwego wieku. Zmarł na dwa miesiące przed 88 urodzinami ..


W międzyczasie ślub wzięły wnuki Filipa:
  • Walenty Ksel w 1863r. pojął za żonę Rozalię Szcześniak, z którą miał na pewno sześcioro dzieci. Przeżyli razem 50 lat :)
  • Marianna Ksel w 1870r. poślubiła Franciszka Boruń, z którym miała na pewno siedmioro dzieci. W związku małżeńskim byli 39 lat.  Pierwszy zmarł Franciszek - w przeddzień swoich 70. urodzin...


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz