sobota, 29 grudnia 2012

Antoni, Jan i Kazimierz Marynicz - co ich łączy?

Łączy ich to, że byli braćmi, a także fakt, że o żadnym z nich nie wiem nic  -  tylko daty narodzin.   Metryk zgonów nie odnalazłem, co oznacza, że musieli gdzieś wybyć.  Tylko gdzie i kiedy?

Wszyscy trzej urodzeni w Narolu Wsi z  Andrzeja Marynicza i Marii Marek:
- Antoni, ur. 10 VI 1887r.,
- Jan, ur. 3 II 1890r.,
- Kazimierz, ur. 2 III 1893r.
Doskonale widać, że byli to trzej kolejno urodzeni bracia

Nie mając żadnej możliwości poszukiwań, wpisałem w wyszukiwarce Ancestry moje nazwisko (być może była to także moja ciekawość, ale i też efekt nudy).  Oczywiście były też rekordy z Polski. Nie pasujące jak NA RAZIE, bo nie chcąc się chwalić - jednego już udało mi się połączyć z moimi (patrz poprzedni post).

Byli także pasujący mi Jan i Kazimierz Maryniczowie, którzy przybyli z Polski, a wypłynęli z Hamburga.



Środkowy wpis dotyczy Kazimierza Marynicza pochodzącego z Podlesiny. Rok 1912.
Co prawda moi przodkowie (o tym nazwisku, które noszę ja) nie mieli z Podlesiną nic wspólnego, ale jak dotąd nie spotkałem się z innym zapisem - najwidoczniej musiało to być miejsce, skąd wiele osób wspólnie przemierzało aż do Hamburga, skąd trafiali do Stanów Zjednoczonych.

Młody Kazimierz nie chce być rolnikiem tak jak jego przodkowie kilka pokoleń wstecz. Postanowił więc wyruszyć za chlebem do USA.   Jednak tam najprawdopodobniej za wiele mu się nie udaje, bo po 7 latach od dotarcia na miejsce znany jest jako laborer, czyli nic innego jak pracownik / robotnik .
Jeśli dobrze odczytuję, to pracował on w  "The Maryland Motor Car Company":
Wycinek z "U.S. City Directories, 1821-1989" pochodzący z 1917r.

Kazimierz mieszkał w Cleveland w stanie Ohio pod adresem 3811 E 55th.  Można rzecz, że sporo już o nim wiem, ale Ancestry ma jeszcze jeden skan dla mnie, który dotyczy domniemanego brata pradziadka.
Mianowice jest to coś w rodzaju karty zgonu, w której to podane są ogólnikowe informacje:


Z tej karty, możemy odczytać, że zgłaszająca zgon Katarzyna Ślęzak  (może jego partnerka?)  wiedziała, że zmarły był Polakiem, ale nie znała danych rodziców ani miejsca urodzenia (daty także).  Podała, że Kazimierz był stanu wolnego (single).   Jednakże na kolana powala przyczyna zgonu :

"Gun shot wound in
abdomen, loop of intestine
 protruding".

 Co nie oznacza nic innego jak "Rana postrzałowa w brzuchu, wystająca pętla jelitowa" .
Nasuwa się jedno pytanie  -  czy Kazimierz popełnił samobójstwo?   Może został zabity, bo prowadził jakieś interesy i coś wymknęło się spod kontroli?   Na te pytania raczej już nie znajdę odpowiedzi - chyba, że istnieją jakieś zapiski, być może policja prowadziła śledztwo w tej sprawie?   
Na tym kończy się historia Kazimierza, zmarł bezpotomnie, co także przyczyniło się do zmniejszenia liczby osób noszących nazwisko Marynicz.


Pozostał jeszcze Jan, o którym najprawdopodobniej też coś wiem.  


Pierwszy przybył z miejscowości Berehy Górne, dzisiaj nieistniejąca miejscowość Brzegi Górne - lokalizowana w woj. podkarpackim, na południe od Narola.  Rok 1906.   Jan wpisany jest jako 18-latek.
Brak jakichkolwiek dodatkowych informacji, które mogłyby potwierdzić bądź zaprzeczyć moim teoriom  (wiek różni się o 2 lata) .

Skan powyżej dotyczy najprawdopodobniej tej samej osoby, bo wiek się zgadza, więc wydaje mi się, że to chyba nie mój Jan, ale jak to mawiają - "Nigdy nie mów nigdy"  ;)


O Antonim nic - nikt nic nie wie, nikt nic nie widział.    Chyba muszę obrać inny kierunek !


Na koniec jeszcze mały dodatek  - uzupełnienie postu o Maryniczach z Ukrainy i Białorusi.
Wpisałem dzisiaj na stronie straty.pl  moje nazwisko i znalazłem tam Stefana.. podali datę śmierci, a także imię ojca - Adam..  Mój dziadek miał tak na imię, ale Stefan mógłby być jego ojcem, więc muszę szukać dalej !

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz